"Miłosierdzie chodzi własnymi drogami"- niesienie pomocy w czasie pandemii
Rozpoczął się kolejny dzień, jak co dzień i wszyscy nie możemy się już doczekać, jak kropli dżdżu, stopniowo znoszonych obostrzeń związanych z koronawirusem, aby w końcu już wrócić do normalności i zapomnieć o tym całym koszmarze pandemii.
A tak po cichu, wielu z nas dziękuje w swoim sercu za to, że udało mu się przeżyć, albo przejść ten horror z minimalnymi skutkami.Wielu jednak nie miało takiego szczęścia i niektórzy już nam nawet o tym nic nie powiedzą, bo zabrali to wszystko ze sobą i już ich więcej nie zobaczymy na tej ziemi. Inni, z powodu ogromu doznanych cierpień wolą zachować po prostu milczenie. I to wszystko należy uszanować. Są chwile, w których po prostu należy milczeć.
Są jednak rzeczy, o których należy mówić, bo tak jak jest wiele powodów, aby krytykować niektóre negatywne aspekty i zachowania, jakich doświadczyliśmy, tak też należy podkreślać te pozytywne i o nich mówić. Mówi się o nas Polakach, że jesteśmy narodem zrywów, że umiemy się mobilizować i jednoczyć w sytuacjach ekstremalnych. Ale widzę, że wielu ludzi chętnie czyni dobro, kiedy zobaczy dobry przykład innych ludzi, już zaangażowanych w czynienie dobra. I dziś chciałbym o czymś takim napisać.
Z wielkim napięciem śledziliśmy dramatyczne losy naszego kaliskiego DPS-u, jak i w innych ośrodkach, również prywatnych. Od samego początku zaangażowali się w pomoc nie tylko odpowiedzialni za te placówki, ale również i władze samorządowe. Kiedy byłem na spotkaniu Rady Prowincjalnej naszego Zgromadzenia w Warszawie dwa miesiące temu, otrzymałem telefon z zapytaniem od dyrektor DPS-u pani Haliny, czy nie znaleźlibyśmy zakonników lub sióstr zakonnych do pomocy, bo placówka już nie ogarniała swych podopiecznych, którzy ulegali zarażeniom. Skontaktowałem się z ks. Michałem, delegatem Biskupa kaliskiego ds. osób konsekrowanych. Ks. Michał natychmiast rozesłał zaproszenie do współpracy do wszystkich Sióstr zakonnych. Z drugiej strony również i Dyrektor DPS-u dzwoniła bezpośrednio do różnych zakonów. I tak powoli zaczęli się zgłaszać zakonnicy i siostry zakonne gotowe przyjść z pomocą.
Posługa w DPS-ie nie była łatwa, bo oprócz trudności materialnych niejednokrotnie trzeba było się wykazać również i żelaznymi nerwami w zderzeniu z trudnościami duchowymi i moralnymi. Dzięki Bogu, zakonnicy na to są dużo bardziej odporni! W ciszy i z ciągłym zainteresowaniem śledziliśmy losy zakonników posługujących w DPS-ise, pojawili się oni również i w ośrodkach prywatnych, gdzie posługiwali z jednakowym zaangażowaniem. Wszystkie zakony męskie i żeńskie trzymały kciuki za posługujących, a jednocześnie modliły się codziennie, aby wytrwali do końca dając dobre świadectwo miłości Boga do człowieka, poprzez ich posługę, aby ludzie mogli uwierzyć, że Bóg ich kocha tak samo, jak tych, którzy w imię Boga im posługują. Aby każdy mógł doświadczyć, że nie jest sam, że jest jeszcze ktoś ponad tym wszystkim, ktoś kto nas kocha bezwarunkowo.
Minęły chwile bezpośredniego zagrożenia i wydawało się, że już po wszystkim, zaczęli nawet przychodzić wolontariusze z zewnątrz, świeccy z różnych wspólnot religijnych, jak i pracownicy albo krewni pracowników z innych jednostek opiekuńczych. I nagle zaczął się nawrót zakażeń. Sytuacja zaczęła się wydłużać i posługujący musieli przejść na kwarantannę, aby zrobić miejsce następnym ekipom. Urząd Miasta zorganizował kwarantannę w Bulioniku (akademiku PWSZ-tu), ale te miejsca okazały się niewystarczające. Dzięki Caritas’owi Diecezji Kaliskiej, znalazło się szybko dodatkowe miejsce na kwarantannę. W akcję przyjmowania ludzi na kwarantannę włączyła się również i nasza placówka Centrum Księdza Orione w Kaliszu, przy ul. Kościuszki 24. I chociaż nie mieliśmy okazji gościć wielu osób na kwarantannie, to jesteśmy dumni, że mogliśmy się włączyć w to wielkie dzieło pomocy potrzebującym w tej tak bardzo trudnej dla nas wszystkich sytuacji.
Wczoraj o północy 4 siostry zakonne zakończyły swą kwarantannę i z wielkim utęsknieniem przyszły, aby po raz pierwszy od dłuższego czasu uczestniczyć we Myszy św. w naszej kaplicy. Przybył na nią również Ks. Biskup Łukasz Buzun, aby wspólnie modlić się ze siostrami, dziękując Bogu za ich posługę, świadectwo i za to, że w trakcie tak długiej posługi uniknęły zarażenia się koronawirusem. Po skończonej Mszy św. mieliśmy okazję, aby jeszcze trochę wspólnie porozmawiać, zjedliśmy śniadanie i siostry wyruszyły w następną swoją misję.
Pomyślałem sobie, że warto objąć naszą modlitwą dziękczynną te dobre i piękne dusze siostry Noemi i siostry Dagmary ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej oraz siostry Katarzyny i siostry Magdaleny ze Zgromadzenia Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim. Ich mottem życiowym, jak mi powiedziała przełożona generalna Sióstr Albertynek są słowa św. brata Alberta Chmielowskiego: „Być dobrym jak chleb”. Pomyślałem sobie, jakie to podobne do hasła naszego św. Alojzego Orione, który mówił, aby czynić dobro zawsze, czynić dobro wszystkim, a zła nigdy i nikomu.
Z ciekawości poszedłem zobaczyć, ile sióstr i zakonników posługiwało na różne sposoby podczas tej niezakończonej jeszcze misji koronawirusa. Żeńskie zgromadzenia zakonne poinformowały, że na dzień 18 maja 2020 r. 377 sióstr posługiwało we wszystkich województwach w związku z brakami personalnymi spowodowanymi epidemią, dodatkowo 483 siostry pracowały na co dzień w placówkach medycznych, pomocy społecznej i opiekuńczo-wychowawczych, 32 są lekarkami, a 1020 pielęgniarkami. W informacji przekazanej PAP od biura prasowego Konferencji Episkopatu Polski podano, że w 1137 sióstr szyło maseczki i fartuchy ochronne. Siostra Jolanta Olech, urszulanka, Sekretarka Generalna Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce poinformowała, że 300 sióstr było zaangażowanych w czasie epidemii w dodatkową pomoc ludziom starszym, samotnym, bezdomnym oraz osobom na kwarantannie. Siostry pomagaływ robieniu zakupów, przygotowywały prowianty i ciepłe posiłki, pomagały rodzinom objętym kwarantanną i udzielały wsparcia poprzez rozmowy telefoniczne; „uszyły kilkaset tysięcy maseczek i 650 fartuchów ochronnych, m.in. dla szpitali, DPS, ZOL, urzędów gminy, bezdomnych”.
Z danych zebranych na dzień 18 maja 2020 r. przez sekretariatKonferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich, nie licząc inicjatyw oddolnych parafii i domówzakonnych czy zwykłego duszpasterstwa i pracy, wynikało że w różnego rodzajupomoc bezpośrednią zaangażowanych było 148 zakonników.
Zastanawiam się komu tutaj jeszcze należałoby podziękować… Na pewno jest wielu tych, których trzeba by wymienić, ze względu na ich cichą i ofiarną służbę. Najłatwiej nam podziękować tym, od których doświadczyliśmy bezpośrednio wielkiego dobra. I może warto by choć trochę docenić tych, którzy mają niewdzięczną pracę utrzymania dyscypliny w tym wszystkim, bo powiedzmy sobie szczerze, to dzięki bacznym przewidywaniom służb i osobom odpowiedzialnym za utrzymanie porządku i dyscyplinowanie na odpowiednim poziomie, udało nam się przejść przez ten kataklizm z niewielkimi szkodami. Chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy pracowali ofiarnie i poświęcali siebie, często pod presją czasu i w ciągłym napięciu i mam tu na myśli nie tylko wolontariuszy, opiekunów, służby medyczne i lekarzy oraz lekarki, ale również i SANEPID. Właśnie dzięki dobrej i sprawnej współpracy z SANEPID-em udało się nam sprawnie ogarnąć osoby obejmowane kwarantanną. Dziękuję również i Wydziałom Społecznym oraz MOPS-om za ciągłą współpracę i zatroskanie o ogarnianie wszelkiego rodzaju potrzeb ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji z powodu pandemii. Sprawmy, aby wszyscy, którzy zaangażowali się w to wielkie dzieło pomocy mogli choć trochę poczuć naszą wdzięczność.
Tekst i zdjęcia: ks. Sylwestr Sowizdrzał, orionista