Agata i Mariusz Stańczukowie: otworzyli się na Jezusa i otrzymali potomstwo
Małżonkowie wspólnie podkreślają, że Boża matematyka znacząco różni się od ludzkich obliczeń, a Pan Bóg przychodzi do człowieka subtelnie, delikatnie i daje mu dużo więcej niż prosi.
Miejsce z tyłu kościoła
Agatę i Mariusza połączyła wspólna pasja – sport. Poznali się na zgrupowaniu wioślarskiej kadry narodowej. On – Mistrz Świata z 2012 roku, ona – brązowa medalistka Mistrzostw Europy z 2009 roku.
– Byliśmy pełni planów i zapału na wspólne życie. Jednocześnie, byliśmy otwarci na nowe życie. Chcieliśmy mieć dużą rodzinę, świetną pracę, żyć długo i szczęśliwe (…) Nowe życie jednak nie pojawiało się. Powoli zaczynaliśmy wypalać się w tym wszystkim – tłumaczy Agata. – Żyliśmy jak przykładni katolicy, ale brakowało nam iskierki, radości życia, świeżości, chęci. Mocno przewijał się temat potomstwa, które nie nadchodziło – dodaje Mariusz.
Małżonkowie przyznają, że stopniowo pogarszały się relacje między nimi, a najbliższymi przyjaciółmi, którzy nie rozumieli, dlaczego młodzi nie chcą spróbować zapłodnienia pozaustrojowego i podjąć – ich zdaniem – „skutecznego” rozwiązania problemu.
– Rozpoczęliśmy leczenie, ale diagnozy były kiepskie, ciężko było znaleźć przyczynę i zdaniem lekarzy mieliśmy zaledwie dwa procent szansy na zajście w ciążę. Proponowano nam procedurę in vitro, ale nasz światopogląd na to nie pozwalał. Budziło to zdziwienie wśród znajomych – tłumaczyli, że średniowiecze dawno się skończyło. Cała sytuacja pogłębiała nasz żal, frustrację, ból, poczucie zagubienia i brak zrozumienia. Potrzebowaliśmy cudu niczym trzej królowie. I chyba Pan Bóg ma duże uszy i poczucie humoru, bo następnego dnia w pracy poznałam nowego kolegę, który miał na imię Kacper. Żartowałam, że pojawił się pierwszy król – opowiada Agata.
Stańczukowie podkreślają, że sytuacja, w jakiej się znaleźli, prowokowała do szukania pytań i zmiany sposobu życia.
– Często rozmawialiśmy, jak wygląda nasza wiara, praca i życie. Głównym tematem było to, że stoimy blisko drzwi wyjściowych kościoła. Wiedzieliśmy, że albo szybko z niego wyjdziemy – nie mieliśmy doświadczenia obecności Boga – albo zaangażujemy się mocniej.
Kiedy ostatni raz słyszał ksiądz o cudzie?
Podczas wizyty duszpasterskiej pojawił się u nich w domu ks. Michał Tabak SCJ. Choć małżonkowie praktycznie z nikim nie chcieli rozmawiać o swoich problemach, styczniowa kolęda była momentem przełomowym, w którym Agata i Mariusz nie tylko otworzyli się, ale zrozumieli, że muszą zawalczyć o swoje relacje z Bogiem.
– Ksiądz zaproponował nam modlitwę wstawienniczą o rozeznanie drogi i wyjaśnienie sytuacji. Agata była na takim etapie, że nie chciała już nic słyszeć na temat dalszego leczenia – za nami było sześć lat bezskutecznych starań o dziecko – ale w ten wieczór wszystko się odmieniło. Wstaliśmy rano z chęcią na zmianę i z większą radością – wspomina Mariusz.
Od tego momentu rozpoczęła się ich wspólna, małżeńska droga do Boga. Odbyli rekolekcje „Źródła wiary”, których celem było odkrycie piękna relacji z Chrystusem. W czasie ich trwania zdecydowali się na spowiedź z całego życia, do której przygotowywali się przez kilka dni.
Spowiedź przyniosła odczucie lekkości, świeżości, czegoś nowego. To był taki promień wiosny, duchowa przemiana. Zawierzyliśmy nasze problemy Panu Jezusowi. Dosłownie oddaliśmy Mu wszystkie sfery naszego życia. Otworzyliśmy oczy i zobaczyliśmy, że w domu mamy słoniki, talizmany, podkowy. Usunęliśmy je i to przyniosło spokój, wprowadziło ład – zaznacza Mariusz.
Małżonkowie zamienili również płyty, co do których pochodzenia i przesłania nie byli pewni na chrześcijańską muzykę. Jedna z piosenek, która w tym czasie była im bliska, opierała się na słowach Psalmu 126. Jest w nim mowa o radości, która przychodzi po czasie wielkiego smutku.
– Mniej więcej w tym okresie Agata powiedziała, żebyśmy podęli ostatnią próbę. Byliśmy głęboko przekonani, że ksiądz Michał nie przyszedł do nas bez powodu, a nowo obrana przez nas droga jest Boską ścieżką – opowiada Mariusz.
Rozpoczęli dalsze leczenie, w czasie którego okazało się, że Agata ma guza. Szczęśliwie, udało się go usunąć, a odbierając wyniki, dowiedzieli się, że są w ciąży.
– Przed zabiegiem miałam namaszczenie chorych. Wierzę, że działy się wtedy niesamowite rzeczy. Jak człowiek popatrzy wstecz, zobaczy Boży palec, który nas prowadził. Ksiądz Michał nam powtarzał, że Pan Bóg ma swoją matematykę. Kiedy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w ciąży, pojechaliśmy podzielić się tą wiadomością z ks. Michałem. Pamiętam, że zapytaliśmy go, kiedy ostatni raz słyszał o cudzie? – wspomina Agata.
Matka Błogosławionego Macierzyństwa
Czas walki z chorobą zbliżył do siebie małżonków i otworzył przed nimi nowe perspektywy.
– Już wcześniej doświadczyliśmy łaski. Zmieniliśmy naszą relację do Boga. Zaczęliśmy być otwarci i prosiliśmy Go, by pokazał nam nowe ścieżki. Pan coś zabierał, ale dawał dużo w zamian. Pozbyliśmy się z domu podejrzanej muzyki, a Mariusz wrócił do gry na gitarze – śmieje się Agata.
– Po „Źródłach wiary” zawiązała się wspólnota. Potrzebowali muzycznych do kursu „Nowe Życie”. Podłączyłem się, uczyłem się od świetnych muzyków, inspirowałem. Po każdym wspólnotowym spotkaniu, można było wrzucić do koszyka konkretną intencję do omodlenia. Namawiałem Agatę, aby wrzucić naszą. Nigdy jednak tego nie zrobiliśmy, bo nie chcieliśmy, aby inni znali nasz problem. Jak poczęła się Karolina, podzieliliśmy się wiadomością ze wspólnotą, a oni nam odpowiedzieli, że cały czas się za nas modlili – zaznacza Mariusz.
Karolinka urodziła się w pierwszy piątek, 2 sierpnia. Tego dnia przyszła na świat również błogosławiona Karolina Kózkówna, którą Stańczukowie wybrali na patronkę dla swojej córki – Karoliny Estery. Chrzest miał miejsce we wrześniu – w 7. rocznicę ślubu Agaty i Mariusza. Małżonkowie należą do sercańskiej parafii na krakowskim Płaszowie. Matka Boża Płaszowska znana także jako Matka Błogosławionego Macierzyństwa od lat wyprasza łaski dla małżonków i rodzin. Maryja trzyma na rękach małego Jezusa, a prawą dłonią wskazuje na swojego Syna.
– Nasza Matka Boża pokazuje nam, jakie to proste – trzeba zawierzyć Chrystusowi i wtedy On zacznie działać. Doświadczyliśmy tego bardzo mocno. Zawierzyliśmy nasze życie Jezusowi i Matce Bożej i razem z Karolinką cieszymy się, że nasze prośby zostały wysłuchane – mówią małżonkowie.
Tekst za: Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej